poniedziałek, 4 marca 2013

23. Zostań

‘Zostań’

Powodem, dla którego się trzymam
Jest to, że potrzebuję, aby ta dziura zniknęła
Zabawne, że to ty jesteś tym zranionym, ale
To wyłącznie ja potrzebowałam ratunku
Ponieważ kiedy nigdy nie widzisz światła
Trudno jest się dowiedzieć, które z nas spada na dno.

Oczami Mii
Dzisiaj nadszedł dzień, kiedy w końcu wyjdę ze szpitala i będę mogła wrócić do domu. Oczywiście do domu chłopaków, bo do Irlandii nie miałam zamiaru wrócić. Nie teraz, kiedy w końcu mogłam być z miłością mojego życia. Na myśl o Liamie, aż zrobiło mi się cieplej na sercu. Chociaż z drugiej strony martwiłam się, że ciocia nawet nie przyjechała, żeby zobaczyć czy wszystko ze mną w porządku. Lekarz właśnie przyszedł z moim wypisem, a zaraz za nim pojawił się mój chłopak. Wszystkie myśli rozpadły się na kawałki na jego widok, a w głowie pojawiła się tylko jedna myśl „mój chłopak”. Wszystko inne przestało mieć znaczenie, nawet lekarz tłumaczący mi coś. Liam posłał mi promienny uśmiech, na co odpowiedziałem mu tym samym.
- Za dwa tygodnie musi się, pani zgłosić na kontrolę. Zrozumiała pani?
- Co?! – zostałam wyrwana z letargu – Aaaa, tak, tak.
Lekarz wreszcie opuścił pomieszczenie i mogliśmy nacieszyć się sobą. Od razu, gdy tylko drzwi się zamknęły przylgnęliśmy do siebie jak pijawki. Każdy kolejny pocałunek był bardziej idealny od poprzedniego. Uwielbiałam dotykać jego miękkich włosów i kochałam, kiedy obejmował mnie w talii.
- Wracamy do domu – powiedział z szerokim uśmiechem, kiedy tylko zakończyliśmy pocałunek.
Nadal stałam z zamkniętymi oczami i rozkoszowałam się smakiem, który pozostał na moich ustach.
Liam chyba zrozumiał, że czekam na coś więcej i po raz kolejny złożył słodki, mały całus na moich zaróżowionych wargach. Potem niespodziewanie wziął mnie na ręce.
- Ej, potrafię sama chodzić – buntowałam się, ale on był nieugięty – A co z moją torbą? – zapytałam, ale nie oczekiwałam odpowiedzi, ponieważ po chwili ona sama pojawiła się w drzwiach.
- Niall!!! – wykrzyknęłam i prawie spadłam z rąk ukochanego – Jak ja się za tobą stęskniłam.
Podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
- Tez tensknilem – wyseplenił coś pomiędzy kolejnym kęsem hamburgera.
Spojrzałam na niego spod byka.
- No co, byłem głodny. Musiałem po drodze wstąpić do Nandos.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

Oczami Harrego
Wracałem do hotelowego pokoju na strasznym kacu. Chociaż sporo wypiłem wczorajszego wieczoru, pamiętałem wszystkie zdarzenia. Lepiej by było gdybym ich nie pamiętał. Telefon zawibrował w kieszeni moich spodni. Spojrzałem na wyświetlacz: Louis. Sam nie wiedziałem czy chcę z nim rozmawiać. Na pewno prawiłby mi kazania, a tego chciałem uniknąć. Więc w rezultacie nacisnąłem czerwoną słuchawkę i włożyłem telefon z powrotem do kieszeni. Nie minęła chwila telefon znów zabrzęczał. Ponowiłem czynność. Byłem przekonany, że to znowu Louis dobija się do mnie. Tym razem była wiadomość tekstowa od obcego numeru. Byłem zdziwiony, więc szybko otworzyłem wiadomość. „Nie żałuję tego co się stało. C.”
Przystanąłem i jeszcze raz przeczytałem wiadomość. Jednak wszystko było tak samo, kiedy czytałem za pierwszym razem. Nie czułem nic. Albo po prostu nie wiedziałem co czuję. Zignorowałem smsa i ruszyłem w dalszą drogę. Nagle zaczął padać deszcz, myślę, że był on wybawieniem. Zakrył spływające po moim policzku łzy, sam nie wiem, kiedy dokładnie zaczęły mi się tak pocić oczy.
Obok mnie przeszła grupka dziewczyn. Mimo dobrego kamuflażu rozpoznały mnie i zaczęły krzyczeć moje imię. Kiedy zaczęły przyspieszać kroku zrobiłem to samo, ale kiedy były już bardzo blisko mnie po prostu je zignorowałem i zacząłem biec ile sił z nogach. Byłem przemoczony do suchej nitki, nie było miejsca, które miałbym suche. Wbiegłem do hotelowego pokoju, który teraz był moim domem. W głowie miałem tysiąc myśli, opadłem na podłogę i chwilę na niej leżałem. Nawet nie miałem ochoty zdjąć mokrych ciuchów, było mi wszystko obojętne. Mogłem nawet umrzeć, nawet to nie sprawiłoby, że zapłakałaby a nawet pomyślała nade mną. Chwyciłem za kartkę i długopis i zacząłem pisać: „Tell me...”

Oczami Liama
Podjechaliśmy taksówką pod dom, miałem nadzieję, że chłopacy wszystko idealnie przygotowali. Wziąłem Mię na ręce i wniosłem przez próg jak pannę młodą. Miałem nadzieję, że kiedyś nią będzie. Moją żoną...
- Nareszcie! – krzyknął wyrywając mnie z letargu Zayn.
Głośno westchnąłem.
- Zayn, mieliście krzyknąć „Witaj w domu”.
Przewrócił tylko oczami. A potem wydawało mi się, że wyciągnął jeszcze język, co mogło być bardzo możliwe, bo Louis zaczął się śmiać jak idiota.
- Nie, jest idealnie – powiedziała Mia – Są tutaj wszyscy: Ty – w tym momencie posłała mi promienny uśmiech, który tak uwielbiałem – Niall, Louis, Zayn, Danielle, Michele, Quinn...
Przycichła i rozglądała się dyskretnie po pomieszczeniu. Wiedziałem, że chciała, żeby on tutaj też był, ale żadne z nas nie miało na to wpływu.
- Możesz już postawić mnie na podłodze – powiedziała nagle.
Nie spierałem się z nią i zrobiłem jak chciała. Niall podał jej kule. Powolnym krokiem ruszyła w stronę stołów, na których znajdowało się jedzenie.
- Jestem taka głodna, tego szpitalnego jedzenia nie dało się przełknąć – usłyszałem słowa, zagłuszone przez dźwięki muzyki.
- Przestań ta marchwiowa w poniedziałek była całkiem niezła – dołączył się Niall.
- Ktoś tu mówił o marchewkach? – z końca sali odezwał się Lou.
Zacząłem się śmiać. Wszystko wróciło do normy. Prawie wszystko ....

Oczami Mii
Udałam, że muszę skorzystać z łazienki, a tak naprawdę wyszłam tylnym wyjściem z domu. Taksówkę zamówiłam kilkanaście minut temu, więc miałam nadzieję, że już na mnie czekała. Musiałam pojechać do Harrego i spróbować namówić go do powrotu. Byłam tego świadoma, że złamałam mu serce, ale nadal pragnęłam być jego przyjaciółką. Żałowałam z całego serca, że tak się to potoczyło. Wiedziałam, że to moja i tylko moja wina i właśnie chciałam to naprawić. Miałam farta i kierowca już od kilkunastu minut czekał na mnie. Kule utrudniały mi chodzenie, więc nawet droga od drzwi wydawała się stumilowym krokiem. Kazałam zawieść się pod wskazany adres.

***


Stałam przed hotelem już od jakiegoś kwadransu w głowie układając, to co miałam do powiedzenia. Deszcz padał wielkimi kroplami i już zdążyłam przemóc od stóp do głów. Jednak nie to było teraz najważniejsze. Moim celem stało się sprowadzenie Harrego do domu.
W końcu zdecydowałam się wejść na klatkę schodową. Wsiadłam do windy i zanim nacisnęłam przycisk zawahałam się. To jednak szybko minęło. Dotarłam pod pokój numer 69, wiedziałam, że to jego ulubiona liczba i miałam nadzieję go właśnie tutaj spotkać. [SuperChick - Beauty From Pain] Wzięłam kilka głębokich oddechów i zastukałam do drzwi. Nikt nie otworzył, więc zapukałam ponownie. Nadal nic, chciałam zrezygnować, ale przeczucie mówiło mi, że on tam jest. Postanowiłam powtórzyć czynność. Już miałam odejść, kiedy drzwi się uchyliły.
- Czego?! – usłyszałam seksowny jak zawsze głos Loczka.
Zamarł na mój widok, ja zrobiłam to samo. Nawet nie podejrzewałam, że tak bardzo się za nim stęskniłam. Pod wpływem impulsu rzuciłam mu się na szyję przez co wpadliśmy do pokoju. Momentalnie mnie od siebie odsunął.
- Nie rób tego więcej. Już nie jestem twoim chłopakiem – powiedział obojętnym tonem.
Ruszył w stronę kanapy, dopiero teraz zauważyłam, że jego ubranie było tak samo przemoczone jak moje. Po podłodze walały się stosy kartek. Zebrałam z podłogi kulę, która przy „uścisku” upadła na nią. Podreptałam za Harrym. Moją uwagę przykuła jedna z kartek, więc pochyliłam się, żeby ją podnieść. Była zapisana, zdziwiło mnie i zaskoczyło to, co było tam napisane:

I gave you everything, baby, everything I had to give
Girl, why would you push me away?
Lost in confusion, like an illusion
You know I'm used to making your day.
But that is the past now, we didn't last now
Guess that this is meant to be.
Tell me was it worth it? We were so perfect...

Z całym przekonaniem wiedziałam, że są to niewypowiedziane na głos słowa chłopaka właśnie do mnie. Dziewczyny, która złamała jego dobre serce. Poczułam dziwny ucisk w żołądku.

Oczami Harrego
- Co ty tutaj właściwie robisz? Jak mnie w ogóle znalazłaś? – zapytałem.
Na dźwięk mojego głosu wyraźnie się wzdrygnęła i upuściła kartkę, którą trzymała w ręce.
- To twój ulubiony hotel. Wiedziałam, że tu będziesz.
Wzruszyłem ramionami. Mogłem być mniej przewidywalny i nie dać się znaleźć, a może właśnie chciałem, żeby to mnie znalazła. Tylko ona była w stanie mnie szukać, nawet ze złamaną nogą i o kulach. Zawsze dopinała swojego celu. Do twarzy jej z tą determinacją.
Zaczęła ściągać z siebie przemoczoną kurtkę, a później bluzę, którą miała na sobie. Spojrzałem na nią badawczym wzrokiem, ale jakby nawet tego nie zauważyła. Nie chciałem tego dłużej ciągnąć, chciałem, żeby wyszła. Nie mogłem wytrzymać jej widoku, wiedząc, że ona już nigdy nie będzie moja. Wszystko przypominało mi chwilę, kiedy byliśmy razem. Jej lśniące włosy, które miała w zwyczaju zakładać za prawe ucho, jej aksamitna skóra, malinowe usta, które przygryza, kiedy się denerwuje. To wszystko ponownie rozrywało moje serce za tysiące kawałków. Nagle wstała i podeszła do mnie, przełknąłem ślinę.
- Proszę cię Harry, wróć do domu. Wszyscy tego chcemy – wypowiedziała te słowa patrząc prosto w moje oczy.
Zaśmiałem się na słowo: „wszyscy”.
- Nie wydaję mi się, żeby wszyscy tego chcieli.
- Liam też chce twojego powrotu – umilkła, by po chwili kontynuować dalej – Nie poradzę sobie bez ciebie. Znaczysz dla mnie tak wiele. Potrzebuję Cię, jak ćpun dragów. Każde spotkanie z Tobą jest dla mnie jak działka czystego towaru. Zmieniłeś mnie w narkomankę!
- To chyba będziesz musiała pójść na odwyk. Zresztą masz już nowy narkotyk i nazywa się Liam Payne.
Łzy pojawiły się w kącikach jej oczu.
- Kocham Cię – wyszeptała ledwie słyszalnie – Jesteś moim najlepszym przyjacielem.
Ale tylko przyjacielem - dokończyłem w myślach.
- Powinnaś już iść – powiedziałem i odprowadziłem ją do drzwi, które zamknąłem przed jej nosem.
Opadłem na kanapę i zasnąłem. Obudziłem się po godzinie, wyciągnąłem telefon i napisałem: „Ja też niczego nie żałuję.” I już wiedziałem co muszę zrobić.

Oczami Mii
[Keane - Somewhere Only We Know] Szłam w deszczu, a łzy spływały po moich policzkach. Nie wiedziałam już nic. Kochałam ich obu, ale musiałam wybrać. Harry był dla mnie jak brat, Liam czymś ekscytującym i niespodziewanym. Jednak potrzebowałam ich obu, aby żyć. Zaczęło się już ściemniać, więc postanowiłam wrócić do domu. Zrobiłam wszystko co było w mojej mocy. Liam miał rację decyzja nie należała do nas. Choćbyśmy chcieli tego najbardziej na świecie. W pół godziny dotarłam do domu. Przeszłam przez próg i zaraz obok mnie pojawił się Liam.
- Kochanie, gdzieś ty była? Martwiliśmy się o ciebie.
Wystarczyło jedno jego spojrzenie na mnie, a z moich oczu znów zaczęły spływać łzy. Nie mogłam ich zatrzymać, one po prostu płynęły niezależnie ode mnie. Bez wahania przyciągnął mnie do siebie i zamknął w silnym uścisku. Zabrał mnie na górę i pomógł przebrać się w suche ubrania. Potem został ze mną aż nie zasnęłam. Jak sen szybko przyszedł tak szybko odszedł. Obudziłam się w tym samym momencie, w którym zadzwonił dzwonek do drzwi. Bez namysłu ruszyłam na dół, ciągnąc za sobą nogę, bo z tego wszystkiego zapomniałam, że mam ja złamaną i nie wzięłam kul. Już wszyscy chłopacy byli na dole, jednak drzwi nadal były zamknięte.
- Ja otworzę! – krzyknęłam i przecisnęłam się przez nich, aby dotrzeć do drzwi.
Kiedy je otworzyłam naszym oczom ukazał się widok, którego nikt z nas się nie spodziewał.