poniedziałek, 2 kwietnia 2012

20.Rozbite lustro doskonałości


‘Rozbite lustro doskonałości’

Nawet przyjaźń stulecia może zostać zniszczona przez romans dekady.

OCZAMI NIALLA
Cały ekran zgasł, a przed naszymi oczami pojawiło się czarne tło.
- To co ? Zbieramy się ? - usłyszałem głos Louisa, który siedział parę foteli ode mnie.
Westchnąłem cicho i zacząłem ubierać kurtkę po skończonym seansie. Z przyzwyczajenia zerknąłem na telefon. 18:18 wow ! A tak poza tym, to 7 nieodebranych połączeń od... Liama ? Zayn spojrzał mi przez ramię na telefon :
-Liam, tak ? No pomyślmy czego on może chcieć... - powiedział ze śmiechem.
- Kondomy są w szafce obok mojego łóżka - skomentował to Louis.
Chciałbym mieć w takich sytacjach ich poczucie humoru. Jeśli Liam dzwonił, a Mia... – w mojej głowie  pojawiły się myśli.Cholera, pewnie coś się stało. Bądźmy dobrej myśli.
Nacisnąłem przycisk 'Oddzwoń' i zniecierpliwiony czekałem.
Pip.
Pip.
Pip.
Pip.
Pip.
Pip.
- Halo ? - odezwał się damski głos ze słuchawki.
-L-liam ? - zapytałem automatycznie.
- Chwilunia... - powiedziała Olivia tym swoim przesłodzonym głosem - Niall ? - tym razem odezwał się Liam - Niall, gdzie jesteście ?
- Liam ! Gdzie wy jesteście ? - zacząłem się denerować, to wszystko zaczęło być podejrzane.
- Jesteśmy w szpitalu, bo...
- W szpitalu ? – wybuchnąłem.
- Tak, w szpitalu, bo...
- Zaraz, a gdzie Mia ? – nie pozwoliłem przyjacielowi dokończyć.
Dla mnie liczyło się tylko to, czy z Mią wszystko w porządku.
- W szpitalu...
- Jest tam z tobą ? – znów nie dałem dojść Liamowi do głosu.
- Ona jest... - głos mu się załamał, a każde następne słowo wypowiadał z coraz większym trudem  - Niall...Ona jest w szpitalu. Operują ją. Ja... Ja nie wiem co się stało - telefon wypadł mi z ręki, świat zawirował, a w głowie szumiało.
- Co jest ? Kto w szpitalu...? Nia-all...? - potrząsnął mną Harry, widać było, że się martwi.
- Mia. Jest w szpitalu - wydusiłem wreszcie, kiedy pomogli mi usiąść - Operują ją - na twarzach chłopaków zauważyłem zaskoczenie i... strach.
- Jedziemy tam - skomentował to jednym słowem Louis. A ja myślałem, że nigdy nie bedzie poważny... - No już Niall - dodał widząc moją nieobecną minę - Mia cię potrzebuje.

***

W przecięgu paru chwil byli już w taksówce. Jeszcze nigdy droga tak strasznie się nie dłużyła. Wydawało się nawet, że ludzie idą szybciej.
-Przepraszam, może pan jechać szybciej ? Śpieszymy się - Niall skierowal w stronę kierowcy.
Ten mruknął w odpowiedzi coś niezrozumiałego z portugalskim akcentem, ale wskazówka prędkościomierza nawet nie drgnęła.
Ze zdenerwowania dłonie zaczęły mu się pocić, a kolana trząść niemiłosiernie. Wtem dojechali do wielkiego skrzyżowania, a raczej do jego konturów. Jedyne światła jakie było widać to tylne światła samochodów. Miliona samochodów. Tego już było za wiele. Nie mieli zamiaru czekać. Kipiąc ze złości blondyn wysiadł z taksówki i wparował na ulicę. Z głębokich myśli wyrwały go głośne dźwięki klaksonów i okrzyków kierowców. Szybko wbiegł na chodnik, ale odgłosy nadal nie ustawały. Po chwili poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu.
- Jesteśmy już. Kierowca upierał się, ze mamy mu zapłacić. Jakby jeszcze było za co - mruknął mu do ucha Zayn i wskazał na odległy już samochód.
Zobaczył Louisa i Harrego kłócących się z kierowcą. W końcu Lou sięgnął po portfel i zapłacił kierowcy baknotem 10-funtowym. Dołączyli do nich parę chwil później. Przez całą drogę do szpitala nie odzywali się do siebie. Po 15 minutach szybkiego truchtu przed nimi stanął budynek o prostej konstrukcji i prostokątnych oknach. Po przejściu przez szklane, automatyczne drzwi do ich uszu dobiegł szum prowadzonych rozmów telefonicznych, a w nozdrza wdarł się charakterystyczny 'medyczny' zapach.
Z pośpiechem podszeszli do salowej, która stała kilka metrów od drzwi ze sztucznym uśmiechem. Niall był ciekawy, czy do wizytujących osób umierających też tak się szczerzy.
- Przepraszam.. Mia Johnson ? Jaka to sala ? - uprzedził go z pytaniem Harry, on też się martwił, a salową zapytał z drżącymi ustami. Blondyn nie dziwił mu się, w przeciągu tych 30 minut mogło stać się wszystko.
Kobieta spojrzała na niego z nad staromodnych okularów i wystukała coś w komputerze.
- Johnson.. sala numer 13, korytarzem prosto i po lewej. Właśnie jest operowana - powiedziała po chwili i wyszczerzyła się po raz kolejny.
Doszli do sali bez jej wskazówek. Od razu można było zauważyć w korytarzu zdenerwowanego Liama. Na krześle obok siedziała Olivia, już nawet nie ukrywała tego, że się nudzi. Liam spuścił głowę w dół zrezygnowany.
- Gadaj, co się stało! – zawołał wściekły Niall.
Jego emocje były tak silne, że nie panował już nad nimi. Nigdy by sobie tego nie wybaczyl, gdyby Mii, jego najlepszej przyjaciółce, którą tak bardzo kochał, coś się stało.
Liam tylko wzruszył ramionami.
Żaden z chłopaków mu się nie dziwił, oprócz Nialla. Doskoczył do niego i szarpnął. Zayn dołączył do nich i odsunął ich od siebie.
- Jak możesz nie wiedzieć co się stało?! – zaczął swój monolog blondyn .
- Ona...ona po prostu spadła ze schodow – powiedział jękliwie Payne.
Niall znów na niego naskoczył, tym razem slownie. Nie patyczkował się, mówił wszystko, co mu ślina na język przyniosła. Chłopacy chcieli, żeby przestał, ale słowa sypały się z niego, jak z fontanny. Pewnie nawet sam nie wiedział co mówi. Krzyczał, wymachiwał rękami. Robił wszystko, aby zranić przyjaciela. A może i już nie przyjaciela? I wtedy powiedział o jedno zdanie za dużo.
- Ty nawet nie wiesz jak ona cię kocha! – zdał sobie sprawę, że przesadził. Że teraz już nic nie będzie tak, jak dawniej.
Zaniemówili wszyscy. Nie było wyjątku. Nikt nie wiedział co ma powiedzieć, jak się zachować. Liam osłupiały wpatrywał się gdzieś przed siebie. W końcu ciszę przerwała Olivia, spoliczkowała swojego faceta i wybiegła. A on? Nawet nie drgnął. Nawet nie spojrzał na nią. W pewnej chwili, jakby wybudzony ze snu, ruszył tam, gdzie ona przed chwilą uciekła. Wsiadł do windy i zniknął z pola widzenia reszty swojej paczki.

OCZAMI LIAMA
Wsiadłem do windy i kiedy tylko ona się zamknęła osunąłem się po ścianie na podłogę. Rozpłakałem się jak małe dziecko. Nie wiedziałem co mam zrobić. Nigdy nie pomyślałbym, że Mia może być we mnie zakochana. Jestem idiotą, że się tego nie domyśliłem, ale nie dawała żadnych oznak. Teraz poważnie zastanawiałem się czy kocham Olivię. Wiedziałem, że nie chcę zranić Me, bo to świetna dziewczyna i nie powinna przez nikogo cierpieć, a zwlaszcza przeze mnie. Winda dojechała i drzwiczki się otworzyły. Nawet nie wiem gdzie się znajdowałem. Wcisnąłem obojętnie jaki przycisk. Wyszedłem zanim winda zdążyła się zamknąć. Rozejrzalem się wokół. Byłem w jakimś pomieszczeniu, spojrzałem na drzwi, gdzie widniał napis:”Nie upoważnionym wstęp wzbroniony”. Odwróciłem się i chciałem odejść, ale bardzo korciło mnie, żeby zerknąć co znajduje się za tymi drzwiami. Podeszłem do nich i lekko pchnąłem. Do pomieszczenia, w którym byłem, wdarł się podmuch wiosennego powietrza. Wabiony nim poszedłem dalej. Przede mną rozciągał się przepiękny horyzont. Znajdowałem się na dachu szpitala. Bylo stąd widać wszystko, całą panoramę Londynu. Kilka razy obróciłem się wokół własnej osi, zamykając oczy i chłonąc ciepłe powietrze, które najpierw wypełniało moje nozdrza, a później całego mnie. Musiałem zastanowić się nad swoim życiem i to poważnie.